Powrót do domu

Któż z nas nie lubi powrotów do domu rodzinnego? I nie chodzi tutaj tylko o sytuację, gdy już dawno wyprowadziliśmy się stamtąd i przyjeżdżamy tylko w odwiedziny, ale też o takie zwykłe, codzienne powroty do domu ze szkoły czy z pracy. Rzadko komu nie zdarza się spoglądać z utęsknieniem na zegarek i nie zastanawiać się, kiedy w końcu zabrzmi ostatni dzwonek, albo kiedy wybije upragniona, ósma czy dwunasta godzina pracy, która będzie zarazem znakiem, że tak, można już spakować rzeczy, wyłączyć komputer czy inny sprzęt, na którym pracujemy, uporządkować stanowisko i iść do domu. A tam? Zapewne kolejne obowiązki, bo trzeba ugotować obiad, posprzątać, wyprać, wyprasować, przygotować się na kolejny dzień pracy czy nauki. Ale można też odpocząć. Chociaż przez chwilę. Chociażby tylko przed snem albo w jego trakcie, ale zawsze to coś. Chociażby jakaś namiastka, która przecież potrzebna jest każdemu z nas. Można zostawić służbową garsonkę czy służbowy garnitur i przebrać się w „domowe” ubrani. Można napić się porządnej kawy nie z małej, kurtuazyjnej filiżanki, ale ze słusznych rozmiarów kubka. Można porozmawiać z najbliższymi, ustalić jakieś plany albo szczegóły dnia codziennego. Można poczytać książkę albo pooglądać telewizor. Można zrobić porządki albo po prostu nie robić nic. Można po prostu być sobą, a takich chwil, szczególnie po ciężkim dniu, potrzebne są przecież każdej i każdemu z nas.

Dodaj komentarz